Udało mi się wrócić szczęśliwie z 4-dniowego wyjazdu z przyjaciółmi. Mimo że sił jest mniej niż wcale, nie można odpuścić codziennego wpisu z okazji 30-dniowego Wyzwania Figurkowego. A zatem jakaż to była sytuacja, której nigdy nie zapomnę, a która przytrafiła się podczas bitwy lub w trakcie malowania?
Jeśli chodzi o grę, to z pewnością są to nieoczekiwane rzuty na kościach, gdzie np. grając w WFRP totalnym leszczem, udało mi się przeskoczyć w nieoświetlonym kanale nad szlamem do walczącego z dwoma sojusznikami skavena, odrąbać jednym ciosem kończynę i położyć trupem. Oczywiście zdarzały się i te mniej przyjemne, gdzie mój ogr nie mógł sobie poradzić z jakimś tam miękkim elfem. No ale z drugiej strony - czy nie na tym polega piękno gry w chłopki?
Podczas malowania standard: powywracane słoiczki z farbą, mycie pędzli w kawie itd. Nie zapomnę (albo właściwie nie zrozumiem) decyzji Citadel/GW o wycofaniu poprzedniej linii washy z genialnym Devlan Mud na czele, ale i wspaniałymi innymi odcieniami. Po co to zrobili i co chcieli tym osiągnąć - do tej pory nie zrozumiem, tym bardziej, że oddźwięk ze strony środowiska był jak najbardziej pozytywny, jeśli chodzi o te produkty.
Wypróbuj washe army paintera. Są jak te stare od GW, tylko nazywają sie strong tone, dark tone, itp
OdpowiedzUsuńMam je, dokładnie te, które wspomniałeś + soft tone. Natomiast jak na mój gust trochę za mocno matowieją farbę w stosunku do starej linii wąshy Citadela. Ale zgadzam sie, ze to najbliższy ekwiwalent.
UsuńDevlan Mud to diament wśród washy, więc w pełni się podpisuję pod Twym wpisem.
OdpowiedzUsuń