Pora już późna, ale rzutem na taśmę postanowiłem wziąć udział w nowej aktywacji blogowej pt "30-dniowe wyzwanie figurkowe". W jego trakcie biorący udział blogerzy odpowiadają na pytanie pojawiające się w tytule posta. Czas zatem odpowiedzieć na pytanie: Jak zacząłeś grać w gry bitewne lub jak zacząłeś malować modele?
Było to zimą, przełom 2003/2004 roku. Wtedy to zaczęły się pojawiać gazetki DeAgostini "Władca Pierścieni", gdzie były dołączane figurki do tejże gry. Klimat Fantasy zawsze mnie kręcił, a dodatkowo nakręcony filmem LOTR dałem się skusić kumplowi, aby zakupić na spółę dwa egzemplarze i poskładać jakie takie oddziały. Jak się okazało, w sprzedaży zaczynało brakować już poprzedniego numeru, gdzie były orki z Morii. Pamiętam, że sporo się najeździliśmy po okolicznych kioskach, co było o tyle ciekawym doświadczeniem, że kolega miał Fiata 126P z obniżonym zawieszeniem. Wierzcie mi, że nigdy nie cieszyło mnie tak pokonywanie zasp na chodnikach podczas parkowania :)
Gra bitewna Władca Pierścieni była fajnym początkiem, ale to jednak nie było to. Potrzebowaliśmy czegoś "mocniejszego". W tym czasie zarejestrowaliśmy się na upadłym już forum Cytadeli. Tam po raz pierwszy spotkaliśmy się z Warhammerem 40 000. To był strzał w sedno tarczy! Mój wybór od razu padł na ChSM. Pamiętam, że pierwotnie miał być kult Khorne`a, ale z braku umiejętności malarskich skończyło się na srebrnym drybrushu i Iron Warriors (którzy okazali się całkiem mocną armią na 3 edycję).
W międzyczasie nawiązaliśmy znajomość z dwoma innymi pasjonatami, u jednego z nich w piwnicy pracowaliśmy nad makietami. Piątkowe wieczory upływały nam na zmaganiach ChSM vs Orkowie vs Gwardia Imperialna vs Tau.
Po pewnym czasie dopadł mnie mały przesyt wymyślonymi uniwersami, zwróciłem się w kierunku systemu historycznego Flames of War. Skala 15mm była niemal idealna do oddania mniejszych i większych zmagań. Udało mi się zgromadzić armię Rosjan (Late) oraz Niemców (Afrika Korps).
Czas płynął, wcześniejsze znajomości nieco się rozluźniły i samo granie odeszło na plan dalszy. Około dwa lata temu jednak wróciłem do "zabawy w chopki". Natrafiłem na klub WarZag, gdzie w sporym gronie próbowaliśmy reaktywować Mordheim, a ostatecznie Warheim FS. Obecnie gram już tylko w tę ostatnią pozycję w katowickim Innym Wymiarze.
I tak to wygląda w dużym skrócie. Mam szczerą nadzieję, że uda mi się utrzymać bitewną aktywność na dotychczasowym poziomie.
Dzięki za wpis.
OdpowiedzUsuńTeż mamy nadzieję na utrzymanie twojej aktywności ;)
Noooo, już czuję przypływ motywacji ;)
UsuńOby więcej ludzi chciało rozpocząć / wznowić / utrzymać aktywność bitewną =)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
Usuń